Kwiaty z importu szkodzą polskim gospodarstwom ogrodniczym. Warto sprawdzać skąd pochodzą

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Polskie tulipany są piękne, ale naszym producentom kwiatów coraz trudniej jest konkurować w związku z tanim importem nawet z odległych części świata.
Polskie tulipany są piękne, ale naszym producentom kwiatów coraz trudniej jest konkurować w związku z tanim importem nawet z odległych części świata. Lucyna Talaśka-Klich
Róże czy goździki importowane nawet z Kenii, Kolumbii, Ekwadoru czy Etiopii królują m.in. w marketach. Nasi producenci kwiatów przegrywają konkurencję z tanim towarem sprowadzanym samolotami.

Spis treści

- Zaopatrywałem kiedyś lokalny rynek w kwiaty cięte, ale zrezygnowałem z produkcji, bo nie wytrzymałem konkurencji – mówi były ogrodnik z powiatu bydgoskiego, który zlikwidował szklarnie, a działki sprzedał. - Ci, którzy zostali na rynku mają coraz trudniej, bo dziś nawet kwiaty cięte przewozi się samolotami i to jakoś Komisji Europejskiej nie przeszkadza, chociaż tyle się mówi o śladzie węglowym!

Importowane kwiaty muszą szybko dolecieć

Wskazuje na ofertę jednego z marketów, gdzie można kupić np. bukiet róż z Kenii: - Jeden kwiat z tego bukietu kosztuje 1,54 zł! Polscy ogrodnicy nie mają szans przy takich stawkach! Importowany towar wypchnie ich także z marketów.

- W historii naszego gospodarstwa też była produkcja kwiatów: mieczyków i tulipanów - mówi Jan Krzysztof Ardanowski, przew. Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP, poseł, były minister rolnictwa. - Ze względów ekonomicznych znacznie tańsza jest produkcja kwiatów w cieplejszym klimacie, ale decydujące są także np. koszty pracy. W niektórych dalekich krajach ludzie pracują za symboliczną miskę ryżu. Zatem nawet po wliczeniu kosztów szybkiego transportu samolotami, importowane kwiaty są często tańsze niż polskie.

To też może Cię zainteresować

- Na przykład aż około 90% tulipanów pochodzi z importu – twierdzi Bogdan Królik, prezes Stowarzyszenia Producentów Ozdobnych Roślin Cebulowych. - Importowany towar stanowi dużą konkurencję dla naszych producentów roślin ozdobnych.
Jak podaje Urząd Statystyczny w Bydgoszczy w styczniu br. do Polski trafiło 21 530 324 ciętych róż z importu, w maju tego roku - 32 360 946, chryzantem w styczniu 2023 r. przyjechało 1 415 912, w maju – 4 970 032. W minionym roku aż 261 505 968 ciętych róż sprowadzono z Holandii, ale także m.in. z Etiopii (3 439 400), Ekwadoru (4 723 122), Kenii (10 160 558) czy Kolumbii (5 562 289). Z tych odległych państw importowano także np. sporo goździków.

Ślad węglowy i ochrona rynku pracy. Kogo to obchodzi?

- Komisja Europejska tak dużą wagę przywiązuje do ochrony klimatu, śladu węglowego i ochrony rynku pracy, więc powinna zająć się także importem kwiatów spoza Wspólnoty – uważa Ardanowski. - Hipokryzją jest stawianie wysokich wymagań naszym producentom a z drugiej strony godzenie się na import kwiatów z najdalszych zakątków świata. Przecież to nie jest żywność bez której nie możemy się obyć.

- Klienci sklepów powinni zwracać uwagę na kraj pochodzenia kwiatów i wybierać towary z Polski – dodaje prezes stowarzyszenia. - W ten sposób można wspierać rodzime gospodarstwa.

Podobnie uważa Sławomir Telus, który prowadzi gospodarstwo ogrodnicze w miejscowości Wrocki, koło Golubia- Dobrzynia. Twierdzi, że importowany towar staje się coraz częściej problemem nie tylko dla producentów kwiatów ciętych, ale i doniczkowych: - W zeszłym roku, gdy Holendrzy nie mogli sprzedać towaru do Rosji, sporą jego część przekierowali także na polski rynek. Kwiaty sprzedawali w dumpingowych cenach.

Holendrzy rozdają karty na światowym rynku kwiatów

I właśnie Holendrzy wciąż rozdają karty na światowym rynku kwiatów, bo wielu z nich zainwestowało np. w Ameryce Południowej czy w Afryce, a największa kwiatowa giełda znajduje się w Aalsmeer, nieopodal Amsterdamu.

- Wielkie plantacje w Kenii czy Kolumbii często nie należą do lokalnych rolników tylko do międzynarodowych korporacji – dodaje Ardanowski, który uważa, że rozbudzony konsumpcjonizm pozwala kwiatowym gigantom zarabiać jeszcze więcej. - Kiedyś w Polsce pierwsze tulipany można było kupić na początku marca, teraz klienci chcą je mieć przez cały rok. Uważają, że stać ich na bukiety, więc nakręcają popyt na kwiaty transportowane samolotami.

Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja uważa, że mamy problem z edukacją na temat właściwego wykorzystania plonów naszej planety: - Wiele osób chce, żeby było tanio i szybko. Kwiaty nie są towarem niezbędnym i chociaż wiem, że w niektórych rejonach świata całe wsie żyją z produkcji kwiatów (widziałem to np. w Himalajach Sikkimskich), to nie możemy zapominać o zmianach klimatu.

Zatem – także jego zdaniem – lepiej kupować kwiaty, które wyrosły w polskich gospodarstwach ogrodniczych. A łatwo to sprawdzić, bo obowiązuje paszportyzacja roślin, kraj pochodzenia powinien być widoczny na opakowaniu.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kwiaty z importu szkodzą polskim gospodarstwom ogrodniczym. Warto sprawdzać skąd pochodzą - Gazeta Pomorska