Polskie mięso ma wielką szansę wejścia na chiński rynek – mówi Jakub Kumoch, ambasador Polski w Chinach

Marcin Kędryna
Marcin Kędryna
Ambasador Jakub Kumoch na 14. Chińskiej Międzynarodowej Konferencji Mięsnej
Ambasador Jakub Kumoch na 14. Chińskiej Międzynarodowej Konferencji Mięsnej CIMC
Polscy producenci wołowiny zyskali właśnie szansę na wejście na największy rynek na świecie. Ambasada w Pekinie będzie im w tym pomagać – mówi ambasador Jakub Kumoch.

Ogłosił pan w ubiegłym tygodniu, że polska wołowina ma wielką szansę po raz pierwszy wejść na chiński rynek. O co chodzi?
To dosyć proste. Polska i Chiny podpisały w tym roku protokół pozwalający na wjazd do Chin z Polski wołowego mięsa mrożonego, to jest mięsa bez kości z bydła w wieku poniżej trzydziestego miesiąca. Oznacza to, że została zniesiona przedostatnia przeszkoda administracyjna dla sprzedaży mięsa, a to z kolei oznacza, że po zarejestrowaniu się i ewentualnej kontroli zgodności będziemy mogli eksportować. Ponieważ występowały pewne problemy z rejestracją w chińskim systemie, czy zrozumieniem pewnych pojęć, postanowiliśmy pomagać polskim firmom w procesie rejestracyjnym w systemie CIFER. A przede wszystkim przypomnieć, że właśnie stoimy przed olbrzymią szansą i nie zamierzamy jej marnować. Chiny to blisko 1,5 miliarda ludzi. Są wielkie pieniądze do zarobienia.

Nietypowe zachowanie. Ambasada pomagająca firmom się rejestrować.
Zadaniem dyplomaty nie jest tkwienie w szablonie, tylko działanie na rzecz państwa. Skoro jest problem, to należy go rozwiązać. Tak się złożyło, że mam bardzo dobry, dynamiczny zespół, a radca rolna – przedstawiciel ministerstwa rolnictwa, pani Magdalena Czechońska, która zresztą od lat zajmuje się tematyką chińską, na ochotnika zaproponowała, że pomoże rejestrować firmy, poprowadzi je za rękę. A ponieważ ma rozbudowaną sieć kontaktów i mówi po chińsku, jest w stanie wielu pomóc nawet w nietypowych sprawach dotyczących eksportu żywności. Nie jest to dla mnie zresztą jakieś nietypowe zachowanie. Według mnie dyplomata musi być kreatywny i myśleć nie o najbliższym weekendzie, tylko o interesie kraju. W sprawie rejestracji wołowiny pierwsze firmy już do nas dzwonią, zachęcamy kolejne. Bardzo się cieszę, że podobne działania prowadzi ministerstwo rolnictwa, inspekcja weterynaryjna, KOWR i przedstawiciele branży mięsnej. Naprawdę zarejestrować trzeba się jak najszybciej. Trzeba wykorzystać ten moment.

Na czym polegał do tej pory problem z dostępem polskiej wołowiny?
Na braku uznania Polski jako kraju wolnego od choroby wściekłych krów i w związku z tym braku możliwości negocjacji i podpisania protokołu. Protokół już jest, a teraz próbujemy wpłynąć na optykę polskich przedsiębiorstw, których wiele utraciło Chiny z zasięgu wzroku i zadomowiło się na innych rynkach. Proszę pamiętać, że trzy czwarte polskiej wołowiny trafia na eksport i jest ona bardzo ceniona. Wiem, że to dla wielu niezwiązanych z branżą ludzi w kraju może być odkrycie, ale my występujemy w najwyższej lidze. Niedawno zaproszono mnie jako jednego z głównych mówców na Chińską Międzynarodową Konferencję Mięsną, która odbywa się podczas Światowej Wystawy Importowej CIIE w Szanghaju. Oprócz mnie przemawiał na konferencji tylko ambasador Argentyny. Nie muszę mówić jaką potęgą w produkcji wołowiny jest Argentyna.

Skąd taka koncentracja akurat na wołowinie?
Bo pojawił się ważny temat i trzeba go „dowieźć” do mety. Zaraz pojawią się – liczę na to bardzo – inne. Na przykład maszyny górnicze. I jeżeli będzie trzeba, też będziemy pomagali dopiąć sprawy. Mamy potężny deficyt handlowy z Chinami, Polska kupuje w Chinach towary na ponad 50 mld euro rocznie i mamy prawo zachęcać naszych chińskich partnerów do zwiększenia zakupów w Polsce, bo aktualnie to tylko 3 miliardy rocznie, czyli relatywnie mało. Oczywiście, dane te nie uwzględniają reeksportu polskich produktów do Chin, np. jako komponentów urządzeń montowanych w innych krajach, ale nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia ze strukturalnym deficytem. Nie da się go zniwelować ani w krótkiej, ani średniej perspektywie, ale to absolutnie nie może stanowić wymówki dla braku jakichkolwiek działań. Musimy starać się o systematyczne zmniejszanie tej nierównowagi, choćby małymi krokami. Ale aby to robić nie możemy rozkładać rąk i mówić, że formularz online jest niezrozumiały, albo że „rynek jest trudny” Akurat produkty rolne są zawsze z naszej strony poważną ofertą, są wysokiej jakości i – o ile zostaną dobrze wypromowane – mają w Chinach olbrzymie szanse. A import żywności zawsze będzie dla Chin istotny. Są poważne pieniądze do zarobienia. 

No dobrze, więc tradycyjne pytanie, które sam pan poruszył: „czy chiński rynek jest trudny”?
Każdy rynek ma swoją specyfikę i chiński konsument jest na pewno wymagający a konkurencja z zagranicy znacząca, natomiast skoro pozwala zarabiać branży mięsnej z Węgier, Francji, Urugwaju, Australii, Argentyny, Nowej Zelandii czy Brazylii, to dlaczego nie ma pozwolić zarobić branży z Polski. Skoro w sklepach jest piwo z Niemiec, Belgii, a nawet Rosji, to dlaczego my nie możemy wchodzić ze swoim. Chiny są przede wszystkim olbrzymim rynkiem z potężną siłą nabywczą i rozwijającą się gospodarką. Albo chcemy zarabiać albo nie.

Czy kwestie polityczne nie wpływają na sprawy wymiany gospodarczej? Krótko mówiąc, czy za wojnę na Ukrainie nie jesteśmy sekowani?
Mimo oczywistej różnicy zdań co do natury wojny na Ukrainie, nie zauważyłem takich działań. Myślę, że i Polska i Chiny zdają sobie sprawę, że wojna Putina przeciwko Ukrainie, jest dla obu naszych krajów niekorzystna. Wielokrotnie mówiłem, że nie istnieją wielkie problemy dwustronne w relacjach polsko-chińskich. Istnieje problem „trzeciostronny”, stworzony przez państwo trzecie. Tym państwem jest Rosja. My robimy wszystko, by relacje polsko-chińskie ucierpiały na wojnie jak najmniej.

Nie ma żadnej tajemnicy, że objął Pan placówkę jako zaufany człowiek prezydenta Andrzeja Dudy, jego dawny minister.
I również takie zadanie otrzymałem od Pana Prezydenta, dla którego relacje z Chinami od pierwszej wizyty jesienią 2015 roku zawsze były istotną częścią jego spojrzenia na sprawy zagraniczne. Również jego osobiste stosunki z Xi Jinpingiem są istotną częścią tej układanki – żaden polski przywódca nigdy wcześniej nie spędził tylu godzin na rozmowach z przywódcą Chin. Jestem tu po to, by nasze kraje, wyciągnęły z nich jak najwięcej. I dopóki tu jestem, będę działał w tym kierunku.

Prezydent Duda kończy urzędowanie za niespełna dwa lata.
Dwa lata to bardzo, bardzo dużo czasu, a do tego zrobię wszystko, by jego następczyni lub następca miał podobnie dobre relacje z przywództwem Chin. Podobnie jak będzie mi zależało na rozbudowie kontaktów między szefami rządów, ministrami spraw zagranicznych czy przewodniczącymi parlamentów. Dobre relacje z jednym z najważniejszych państw świata są wartością samą w sobie, a i dla Chin Polska jako brama do Europy Środkowo-Wschodniej, jest ważnym partnerem. Dobre kontakty muszą mieć charakter systemowy, a nie jednostkowy. Prezydent Duda zapoczątkował coś, co powinno być kontynuowane niezależnie od tego kto rządzi Polską. 

Nowy rząd pana nie odwoła?
Ambasador to nie jest stanowisko w zakładzie pracy chronionej ani dożywotni urząd, tylko osoba powołana przez prezydenta na wniosek rządu do reprezentowania Rzeczypospolitej. Jak każdy ambasador pracuję dla kraju dopóki prezydent i rząd uznają za stosowne, bym zajmował to stanowisko. I wykonuję ich instrukcje. Jest za dużo rzeczy do robienia, żeby myśleć o sprawach osobistej kariery.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polskie mięso ma wielką szansę wejścia na chiński rynek – mówi Jakub Kumoch, ambasador Polski w Chinach - Portal i.pl