Dzikie zwierzęta coraz częściej spotkasz na swojej drodze w środku miasta. Dlaczego wychodzą z lasu?

Justyna Madan
Dzikich zwierząt nie powinno się dokarmiać i najlepiej zejść im z drogi. Dzwonimy po straż miejską, gminną lub po ekopatrol.
Dzikich zwierząt nie powinno się dokarmiać i najlepiej zejść im z drogi. Dzwonimy po straż miejską, gminną lub po ekopatrol. Andrzej Banaś/Polska Press
Zwierzęta wkraczają do miast nie od wczoraj, chociaż to w ostatnich latach możemy spotkać je na naszej drodze coraz częściej. Rodziny dzików szukają jedzenia w śmietnikach, zdezorientowane łosie błądzą w poszukiwaniu nowego miejsca do życia, bywają też sarny, jelenie i lisy. Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje, a sposobów na to, żeby nie zachęcać ich do przekraczania progów naszych ogródków, jest kilka. O dzikich zwierzętach w miejskiej dżungli i co zrobić, kiedy je spotkamy, opowiada dr. inż. Anna Wierzbicka z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Spis treści

Dziki szukające jedzenia w okolicy śmietników już chyba nikogo nie dziwią. Przyzwyczajamy się powoli do lisów na ogródkach działkowych czy w okolicach grillowych. Łosie czy jelenie wciąż mogą jeszcze zaskakiwać, chociaż historia zwierząt wkraczających do miast nie zaczęła się wczoraj.

- Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że na przykład wiele gatunków ptaków obecnie mieszka tylko w miastach, a kiedyś były to gatunki typowo leśne. Wszelkie wrony, gawrony już bardzo rzadko można spotkać gdzie indziej niż w mieście. Na pewno nowością, zwłaszcza w Polsce jest wkraczanie do miast większych zwierząt – mówi dr. inż. Anna Wierzbicka z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Dlaczego coraz więcej zwierząt spotykamy w mieście?

Jak tłumaczy dr. inż. Anna Wierzbicka, jeśli chodzi o łosie, to w pewnym momencie, w wieku 2-3 lat, zwierzęta te wędrują w poszukiwaniu nowego miejsca do życia. Najczęściej robią to wzdłuż cieków wodnych, dlatego w miastach z rzekami łosia spotkać jest łatwiej, niż gdzie indziej.

– Jeśli poranek zastanie takiego łosia w okolicy miasta, zwierzę jest wytrącone z równowagi, zdezorientowane, nie wie, co się dzieje, nie zna terenu. Zdarza się, że uciekając, próbuje coś przeskoczyć i wtedy robi sobie krzywdę. Wówczas trzeba je uśpić – tłumaczy Wierzbicka.

Nie tylko rzeki, ale również rozległe tereny zielone powodują, że zwierzęta szukają nowego miejsca, w którym mogłyby żyć i najczęściej pod osłoną nocy ostatecznie trafiają do miasta. Nie zawsze uda im się przejść w bardziej spokojne miejsce, dlatego często o poranku można na swojej drodze spotkać dzikie zwierzę, którego wcale nie powinno tam być.

Innym powodem jest fakt, że rozbudowujemy miasta, powstaje coraz więcej osiedli podmiejskich. Pola uprawne czy inne tereny, które długo nie były użytkowane, były odłogiem, zamieniane są na osiedla mieszkaniowe.

– Postawmy się w miejscu takiej dziczej rodziny, która sobie mieszkała na takim ugorze, gdzie zdążyły już wyrosnąć nieduże sosny. Nagle powstaje tam osiedle i te zwierzęta nie mają się gdzie wynieść. Ludzie się dziwią, że dzik czy jeleń pojawia się w ich ogródku, a on jest przecież w tym samym miejscu co jego rodzice czy dziadkowie – wyjaśnia Anna Wierzbicka.

Powodów wkraczania dzikich zwierząt do miast jest jednak więcej. Kolejnym z nich jest fakt, że takie gatunki jak jeleń czy sarna w XXI wieku bardzo zwiększyły swoją liczebność, ich populacja stale rośnie. A skoro wśród zieleni robi się tłoczno, naturalnym instynktem jest poszukiwanie nowego miejsca i tak trafiają bliżej ludzkich siedzib.

– Przy ludzkich siedzibach jest bardzo miło, dlatego że jest dużo jedzenia. A jak zwierzę raz przekona się, że blisko ludzi są śmietniki, ogródki czy inne miejsca to logiczne jest, że będą tu przychodzić po jedzenie. Jest to łatwiejsze niż poświęcanie czasu i energii na poszukiwania. Zwłaszcza że są ludzie, którzy specjalnie wyrzucają obierki, marchewki i inne resztki – mówi Wierzbicka.

Co zrobić, kiedy na drodze wpadniemy na dzikie zwierzę?

Pierwsza zasada jest taka, żeby takiemu zwierzęciu zejść z drogi, nie próbować go przegonić, bo efekt może być dużo gorszy. Nie krzyczymy, staramy się zachować spokój. Dzwonimy po straż miejską, straż gminną lub ekopatrol.

– Zdarza się, że ktoś został poturbowany przez dzika, bo dzik słabo skręca. Jeśli dzik się przestraszy, to biegnie i tratuje wszystko, co ma na swojej drodze. Niekoniecznie chciał człowiekowi zrobić krzywdę, dlatego krzyki i przeganianie nie są dobrym rozwiązaniem – mówi Anna Wierzbicka.

Jak zapobiec wkraczaniu zwierząt do naszych ogrodów?

Przede wszystkim i jest to bardzo ważne, bez względu na to, jak bardzo jest ich nam szkoda – nie dokarmiamy dzikich zwierząt, nie zostawiamy im resztek, grodzimy posesje i odpowiednio zabezpieczamy śmietniki.

- Kolejna rzecz to właściwa gospodarka łowiecka i gospodarka miast, jeśli chodzi o zwierzęta. Tutaj prywatny człowiek może niewiele, chyba że będzie pisał petycje i wykorzystywał jakieś inne formy nacisku. Jeśli zwierząt będzie mniej, to mniej będzie pojawiać się na naszych posesjach, ale są już populacje dzików, które urodziły się w mieście i nawet jeśli wywiezie się je do lasu, to one wrócą do siebie, gdzie indziej źle się czują. Trzeba poczekać, aż same odejdą – wyjaśnia dr. inż. Anna Wierzbicka z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

W miejscach takich jak Zakopane, w których są parki narodowe, powołuje się specjalne brygady pracowników, których zadaniem jest odstraszanie zwierząt np. gumowymi kulami lub dźwiękowo, w zależności od obowiązujących w danym momencie przepisów. Jednak przeciętne polskie miasto takich grup nie ma, dlatego nie powinniśmy zachęcać zwierząt, aby do nas przychodziły.

Tatrzański Park Narodowy prowadzi kampanię edukacyjną dotyczącą szkodliwości dokarmiania dzikich zwierząt. - Długoterminowa akcja ma na celu uświadomienie turystom, że dokarmiając dzikie zwierzęta (i błędnie zakładając, że jedzą one to, co ludzie), wyrządzają im krzywdę. Tymczasem dieta zwierząt, ukształtowana w toku ewolucji, zmienia się w zależności od etapu życia i pory roku. Skutkiem dokarmiania jest pogorszenie ich stanu zdrowia – informuje TPN.

– Próbujemy, jako leśnicy, ale robią to też myśliwi, zatrzymywać dziki w lesie. Robimy specjalne pasy, na których wysiewana jest kukurydza, sadzone są różne rośliny, które pachną i zniechęcają zwierzęta do opuszczania lasów. Jednak szereg czynników musi zajść jednocześnie, a obecnie jedno miasto ma nowe śmietniki, które się nie otwierają po przewróceniu, a inne miasto z kolei nie robi nic – uczula Wierzbicka.

Jak dodaje, „to nie pomoże, jeśli ludzie będą zostawiać resztki obok śmietnika. Ludzie myślą, że przez to zwierzęta nie przyjdą na ich podwórko, ale to nieprawda, bo one właśnie za zapachem człowieka tam przywędrują”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polacy opracowali lek na śmiertelną chorobę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

I
Ilona
Sama zauważyłam, że dziki coraz mniej boją się ludzi. Mam dom niedaleko lasu i dość często widuje dziki w okolicy. Jednak aby za blisko nie podchodziły do mojej posesji to zawieszam na płocie woreczki kunagone
A
Ala
Ja dzików nie lubię
Wróć na strefaagro.pl Strefa Agro