Nikt nie bije się o rejestrację tradycyjnych potraw. Bo niewiele to daje

Ewa Bilicka
W tym roku jako produkt tradycyjny  zarejestrowano na Opolszczyźnie jedynie karpia z Niemodlina.
W tym roku jako produkt tradycyjny zarejestrowano na Opolszczyźnie jedynie karpia z Niemodlina. Paweł Stauffer
Coraz mniejsze jest zainteresowanie rejestracją produktów tradycyjnych. Za to bardzo modne jest działanie w sieci kulinarnego dziedzictwa.

Powód jest prosty - z samej rejestracji danego wyrobu jako produktu tradycyjnego niewiele wynika poza prestiżem oraz tym, że przy jego produkcji można stosować tradycyjne metody, co ma znaczenie przy zdobywaniu tzw. zgód, np. sanepidu.

- Rejestracja produktu tradycyjnego to element budowania marki - przyznaje Krzysztof Żmuda, ichtiolog i specjalista do spraw hodowli ryb z gospodarstwa rybackiego Lasów Państwowych w Niemodlinie. W tym roku zarejestrowano karpia niemodlińskiego jako produkt tradycyjny.

- Karpia hoduje się u nas od XV wieku i chcieliśmy ugruntować naszą pozycję na rynku - dodaje Żmuda. - Tym bardziej że gospodarstwo w Niemodlinie hoduje rocznie około 350 ton ryb oraz 70 ton materiału hodowlanego.

Rok temu zarejestrowano sześć produktów tradycyjnych, w tym roku na razie tylko jeden, jest nim właśnie karp niemodliński. Nie ma też żadnych nowych wniosków.

Producenci lokalni są bardziej zainteresowani udziałem w sieci Opolskiego Dziedzictwa Kulinarnego (działa w ramach sieci europejskiej), w której rejestrowane są podmioty produkujące tradycyjne produkty, a także serwujące je restauracje. Podmiotów zarejestrowanych jest 56 (w 2014 r. - 7, w 2015 r. - już 5 ), ale produktów przez nich serwowanych i produkowanych - niemal dwa razy więcej.

Rok temu zarejestrowano sześć produktów tradycyjnych, w tym roku na razie tylko jeden, jest nim właśnie karp niemodliński

- W jednej restauracji może to być na przykład kilka dań: rosół z domowym makaronem, rolady, kluski... - mówi Anna Bodzioch z departamentu rolnictwa Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego. - Udział w sieci wiąże się z konkretnymi korzyściami, na przykład szkoleniami. 

Do sieci należy m.in. Beniamin Godyla z piekarni Kłos w Kujakowicach. - Wspieramy się nawzajem, ja na przykład staram się brać mąkę i inne surowce od lokalnych producentów Opolskiego Dziedzictwa Kulinarnego - mówi Godyla. - Korzystamy z wyjazdów i szkoleń, w tym zagranicznych. To się opłaca...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nikt nie bije się o rejestrację tradycyjnych potraw. Bo niewiele to daje - Nowa Trybuna Opolska