Najlepsza na wykopki jest słoneczna pogoda, bo suche ziemniaki lepiej się przechowają, nie są oklejone ziemią, a sama praca idzie szybciej. Wykopki są jednym ze wspomnień tych z nas, którzy w latach 70. czy 80. XX wieku byli uczniami. Zebraliśmy garść takich wspomnień ze szkolnych wyjazdów na wykopki oraz ówczesnych dzieci, które pomagały rodzicom i dziadków na wsi w gospodarstwie.
Na wykopki w czasach PRL jeździli uczniowie
Uschnięte łęty ziemniaczane wykorzystywano do rozpalenia ogniska i podpieczenia świeżo wykopanych ziemniaków. To był ulubiony element zbierania wielu uczestników. "Jeździłam na wykopki co roku, było super! Na koniec było ognisko i pieczone ziemniaki, mmm pycha", wspomina Barbara. Inna internautka: "W ramach lekcji poszliśmy do gospodarza zbierać ziemniaki, pieniędzy nie było niestety".
Jak wyglądały wykopki dawniej? Zaglądamy do zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
- Dorota: Jeździłam z klasą na wykopki, było fajnie, każdy czekał na przerwę, wtedy była bułka i coś ciepłego do picia.
- Małgorzata: Oczywiście wykopki na wsi to normalne, tak było kiedyś i jest do dzisiaj, ale ja najbardziej lubiłam po wykopkach pieczenie ziemniaków w ognisku.
- Justyna: A tak pamiętam wykopki, jak ze szkoły się jeździło, a na sam koniec piekło się ziemniaki przy ognisku, to były super czasy.
- Leokadia: Oczywiście zbierało się ziemniaczki. Była bułeczka z masłem i kakao. Frajda doskonała.
- Monika: Zawsze jeździło się na wieś do dziadków zbierać pyrki, fajne czasy.
- Bogdan: Nie znosiłem takich akcji, jak gromadne robienie czegoś, bo tak partia oczekiwała.
- Krystyna: Oczywiście, że tak pomagałam rodzicom, a potem ognisko pieczone ziemniaczki było wesoło i super. Chodziłam zbierać do gospodarzy, mogłam sobie zarobić i coś kupić Chodziłam też do plewienia buraków potem wyrywanie i obcinanie.