Podlascy radni przeciwni ogrodzeniu na granicy, chcą by minister rozważył zasadność jego budowy. A co na to rolnicy?

(koci)
Po co teraz budować zaporę wzdłuż wschodniej granicy, skoro ASF jest już w Polsce centralnej – mówią przeciwnicy ogrodzenia
Po co teraz budować zaporę wzdłuż wschodniej granicy, skoro ASF jest już w Polsce centralnej – mówią przeciwnicy ogrodzenia Polska Press
Radni sejmiku województwa podlaskiego zaapelowali do ministerstwa rolnictwa, by rozważyło budowę ogrodzenia na granicy.

Przypomnijmy, że ogrodzenie wzdłuż granicy z Białorusią i Ukrainą miałoby pomóc w walce z afrykańskim pomorem świń, zapobiec napływowi dzików. Zgodnie z zapowiedziami ministra rolnictwa, w marcu do Sejmu ma trafić projekt specustawy ws. walki z ASF, w ramach której ma powstać płot. Ma on kosztować ok. 150 mln zł.

Radni uważają, że ogrodzenie nie jest potrzebne. A pieniądze, które rząd miałby na nie wydać, można przeznaczyć na inne sposoby walki z ASF. A co na temat ogrodzenia na wschodniej granicy sądzą podlascy producenci trzody?

Trzeba budować

Tadeusz Dryl z Czaczek Wielkich (gm. Turośń Kościelna) twierdzi, że należy je budować. Ministerstwo rolnictwa nie powinno zmieniać swoich planów. Uważa on, że jeżeli płot nie zostanie wybudowany, zaoszczędzone pieniądze trafią na zachód Polski, podlascy producenci ich nie zobaczą. Natomiast, jeśli ogrodzenie powstanie, w przyszłości bardzo się przyda, będzie służyło podlaskim rolnikom. Bo, jak tłumaczy producent trzody z Czaczek Wielkich, jeśli w woj. podlaskim wyciszymy ASF u dzików, to po kolei będzie można znosić strefy związane z afrykańskim pomorem świń.

Również Bożena Jelska-Jaroś, producentka trzody chlewnej z Franckowej Budy (gm. Janów) opowiada się za budową ogrodzenia. Jak mówi, reszta Polski najchętniej widziałaby taki płot na Wiśle. Już dawno sugerowano, że powinno się u nas wygasić produkcję.

– O to ogrodzenie wnioskowaliśmy cztery lata temu – mówi Bożena Jelska-Jaroś.

Wówczas u nas afrykańskiego pomoru świń jeszcze nie było, ale za wschodnią granicą – tak. Producenci trzody i zakłady mięsne zgłosili nawet gotowość współfinansowania tego ogrodzenia. Wtedy powiedziano, że płot nie powstanie, problemem były kwestie związane z ochroną środowiska, mówiono, że będzie zakłócać migracje zwierząt.

– My w powiecie sokólskim zrobiliśmy wszystko, by był spokój z ASF – mówi producentka trzody. – Ale go nie ma. Pojawiają się kolejne chore dziki.

Dlatego właśnie potrzebne jest ogrodzenie, by zapobiec napływowi zza wschodniej granicy chorych dzików. Co z tego, że będziemy u siebie przeprowadzać odstrzały, skoro będą napływać do nas nowe dziki. Wtedy nigdy nie zwalczymy wirusa afrykańskiego pomoru świń.

– Zawsze pieniądze są potrzebne na wiele różnych rzeczy. Ale ogrodzenie to jest konkret – podsumowuje Bożena Jelska-Jaroś.

Czytaj też: Drony mają tropić nie czołgi, lecz chore dziki. Pomysł OPZZ na walkę z ASF

Za płotem opowiada się również Zdzisław Radomski, producent trzody ze wsi Świerzbienie ( gm. Mońki). Jego zdaniem powinien on powstać już cztery lata temu. Ale nawet teraz budowa ogrodzenia ma sens – sprawi, że nie będą napływać do nas ze wschodu nowe dziki. Jego zdaniem jest ich jeszcze sporo przy granicy, zwłaszcza po ostatnich manewrach wojskowych na Bia­łorusi i w Obwodzie Kaliningradzkim.

Dlaczego będziemy budować tak długo?

Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej zwraca uwagę na odległy termin realizacji tego przedsięwzięcia – 2020 r., choć – z drugiej strony – w pierwszej kolejności ogrodzenie ma powstać na ścieżkach, którymi przemieszczają się zwierzęta. Jego zdaniem są to bardzo powolne działania, choć zapora może się przydać.

Lepiej wydać pieniądze na coś innego

Stanisław Ojdana z Nowobe­rezowa (gmina Hajnówka), uważa, że stawianie ogrodzenia wzdłuż wschodniej granicy nie ma sensu. Zauważa, że afrykański pomór świń przesunął się w głąb kraju – za Wisłę. A u nas sporadycznie znajduje się chore dziki. Fala ASF tutaj już przeszła, przesunęła się do Polski centralnej. Bez sensu jest więc wydawanie teraz pieniędzy na ogrodzenie.

Na co jego zdaniem można przeznaczyć pieniądze, które miały pójść na budowę ogrodzenia? Na pewno część (np. 40 mln) na odstrzał dzików. Jak mówi, gdyby myśliwym płaciło się 500 zł za każdego dzika, wówczas nie byłoby problemu z odstrzałem. Przydałyby się też pieniądze na dofinansowanie budowy ogrodzeń w gospodarstwach, bo po te środki, które obecnie są dostępne jest bardzo trudno sięgnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Podlascy radni przeciwni ogrodzeniu na granicy, chcą by minister rozważył zasadność jego budowy. A co na to rolnicy? - Gazeta Współczesna