Ci, którzy na targowisko wjeżdżają większym samochodem i z dużą ilością towaru, przy bramie kupują bilet za 20 złotych, ci mniejszymi autami biorą ten za 5 zł.
Chociaż stoisk przybywa, w ogromnej większości na rynku są sami rolnicy. Kupujących jak na lekarstwo.
To już nie te czasy. Jeszcze na chleb jakoś da się zarobić, ale z jednego rynku wyżyć już się nie da. Żeby wyjść na prostą trzeba codziennie jeździć na rynek. Ja jeżdżę pięć razy w tygodniu: do Białej Rawskiej, Ujazdu, Strykowa, Piotrkowa Trybunalskiego i Zjazdowej , mówi Robert Najder, rolnik z Ujazdu.
Jego słowa popierają inni hodowcy, którzy tłumaczą, że czasy już nie te same, jak jeszcze kilka lat temu, a konkurencyjność cen jest tak duża, że ratują ich jeszcze lokalne rynki w Broniszach i Grójcu.
_Rynek padnie. To kwestia trzech, może pięciu lat. Jest nas coraz mniej. Jeśli raz nas nie przyjedzie trzech, później pięciu i dziesięciu, to nie będzie komu handlować. Jedni z nas w odpowiednim momencie zaczęli hurtowe rynki lub ze zbożami, inni pozostali w rolnictwie, sprzedając towary jedynie na eksport. Wypierają nas markety. Nie mają na razie zboża, ale warzywa, owoce, niektóre pasz_e - dodaje pan Robert, który sprzedaje właśnie zboże. Przykładowe ceny, jakie proponuje to: siemię lniane - 3,50 zł detal/kg, jęczmień - 0,7 zł det/kg, rzepak - 2,5 zł det/kg, sorgo - 1,8 zł det/kg. Nie są to wygórowane ceny.
Ponieważ w tamtym roku była susza i część warzyw nie obrodziła, w tym roku ceny są wyższe, ale jak mówi pan Grzegorz z Rylska, ceny, jakie on ma, są naprawdę niskie.
Marchew sprzedaję za 1,2 zł, buraka za złotówkę, a seler za 2,2 za kilogram. Czy to jest dużo ? A praca nie jest łatwa, praktycznie od świtu do nocy. Klientela też stała się bardziej wybredna. Wygodniej jest im pójść do sklepu. W ogóle trudno tutaj znaleźć młodych ludzi, którzy by kupowali. Najmłodsze osoby to takie po czterdziestce... - mówi hodowca z Rylska.
U pana Adama z Babska można kupić jęczmień za 70 zł/metr, pszenżyto za 60, a owies za 55 zł/metr.
Mógłby być większy ruch, ale co się poradzi ? - pyta retorycznie.
Starsi rawianie niejednokrotnie wspominali, że na rynku przy ulicy Skierniewickiej handluje się trzodą chlewną. Nigdzie jednak nie widać, aby ktoś sprzedawał prosięta. Wątpliwości rozwiewa Sławomir Pachnik z Mroczkowic.
Ci, którzy chcą sprzedać świnie, robią to bardzo szybko. Przyjeżdżają chwilę po czwartej i po pół godzinie ich nie ma. - wyjaśnia pan Sławomir i dodaje, że za taki stan rzeczy odpowiadają lekarze weterynarii, którzy bardzo często kontrolują lokalne targowiska, dostrzegają wiele nieprawidłowości, łamania unijnych norm i karzą hodowców. - Poza tym hodowanie tuczników jest nieopłacalne, skoro za stukilowego dostaje się w granicach 320 - 350 złotych. Niektórzy zaczęli sprowadzać duńskie półtusze, które są jeszcze tańsze i spełniają wszelkie unijne wymogi. I jak tu przeżyć? - pan Sławomir nie kryje oburzenia.
Do hodowcy przyłączają się inni, a dyskusja zaczyna toczyć się wokół zbyt restrykcyjnych wymogów Unii.
Źródło: Dziennik Łódzki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?